Coffe & Book

Coffe & Book

wtorek, 1 maja 2012

Prawdziwa historia Morgan Le Fay i Rycerzy Okrągłego Stołu

James Archer Śmierć króla Artura
Gdy wstanie dzień i rozwieje
Dawne mgły Avalonu
Ciemność przeminie - bezpowrotnie skończy się
Powrócą wtedy też rycerze okrągłego stołu (...)
Choć zginął król powróci znów
pokona zło co przez wieki niszczy świat
Odrodzi się z naszych snów...*

Chyba nie istnieje legenda bardziej żywotna, działająca na wyobraźnię kolejnych pokoleń artystów, niż ta dotycząca Króla Artura i Rycerzy Okrągłego Stołu. W zasadzie od czasów średniowiecza opowieść ta żyła, rozwijała się, obrastała w kolejne wątki, epizody i wersje, stając się źródłem inspiracji dla twórców postępujących po sobie stuleci, wpływając na dzieła malarzy, muzyków, literatów, czy wreszcie filmowców. Legendy arturiańskie wciąż są atrakcyjnym materiałem twórczym, czego dowodzą kolejne literackie wersje przygód mieszkańców Camelotu, by wspomnieć tylko Bernarda Cornwella, Sigrid Undset, Marion Zimmer Bradley, czy T.H. White'a. Na polskim gruncie celtyckimi i arturiańskimi wątkami przesiąknięta jest choćby saga o Wiedźminie Sapkowskiego, że nie wspomnę o rozbudowanym eseju tegoż autora, poświęconym celtyckim mitom i arturiańskim tematom Świat króla Artura - w moim prywatnym rankingu jeden z najlepszych tekstów traktujących o przedmiocie. Nie miałam natomiast pojęcia o tym, że legendą Rycerzy Okrągłego Stołu zajęła się, znana mi ze zbiorku opowiadań Prosto z Sherwood Krystyna Kwiatkowska. Książka tworzyła się bez mała piętnaście lat, w tym czasie zdążyły w polskim tłumaczeniu pojawić się Mgły Avalonu, co do których sama autorka przyznaje, że w wielu punktach są zbieżne z Prawdziwą historią, powieść ta jednak, jak zapewnia, na jej własną twórczość wpływu nie miała. Ja sama Mgieł Avalonu nie czytałam, co pozwoliło mi podejść do książki Krystyny Kwiatkowskiej bez bagażu analiz porównawczych. Wolna od krytycznych zestawień czytałam więc Prawdziwą historię Morgan Le Fay i Rycerzy Okrągłego Stołu z przyjemnością równą tej, jaką po trudnym poranku daje mi filiżanka mocnej aromatycznej kawy. 
Morgan Le Fay z Excaliburem
Autorka postacią wiodącą w powieści uczyniła Morganę Czarodziejkę, którą wierna wczesnym wersjom legendy utożsamiła z Anną-Morgause, matką Mordreda. W wersji polskiej pisarki bliźniacza siostra Artura, odseparowana od brata w niemowlęctwie, spotyka go w wieku piętnastu lat, obdarza miłością, by wreszcie po wyjawieniu łączących ich więzi zostać przez króla odrzucona, zaś upokorzona przez Ginewrę, zazdrosna o uczucie króla do żony, ostatecznie przekracza cienką granicę, jaka dzieli namiętną miłość od nienawiści. Katalizatorem zdarzeń, poetą, mędrcem i istotą, która pragnie unieśmiertelnić Artura i Morganę jest Merlin. Pragnie zachować wielkość Brytanii, połączyć chrześcijaństwo z kultem Bogini i starymi wierzeniami, znaleźć złoty środek, który złagodzi kontrasty i nie dopuścić, by świat ogarnął mrok, jaki przeczuwa w nadciągających stuleciach. Nie brak tu i dywagacji teologicznych. Choć opowieść rozpoczyna się z punktu widzenia Morgany, z czasem bohaterowie legend dostają swoje pięć minut. Lancelot, pożerany przez namiętności, złoty rycerz, ulegający słabościom, by zakończyć życie w aurze świętego pustelnika. Ginewra, piękna, próżna, rozpieszczana i wyniosła, która nie nadaje się na królową. Gawain, Elaine, Król Rybak, Parsifal, Galahad i Mordred, każda z tych postaci ożyła pod piórem Kwiatkowskiej, nabierając głębi, by przeżyć doskonale znane tragedie i dylematy. Autorka, korzystając z literackich pierwowzorów,  zmieniła niewiele i dość wiernie trzymała się ogólnych zarysów dziejów Rycerzy Okrągłego Stołu. Potrafiła jednak nadać całości pewną świeżość, zachowując rys własny i niepowtarzalny. Siła nośna legendy arturiańskiej jest niezwykła, ale Prawdziwą historię czyta się dobrze także ze względu na świetny styl. Nadając powieści ton trubadurzej pieśni, wplatając w nią poetycką frazę, pisarka stworzyła rzecz, która czyta się znakomicie. Przebija tu klimat schyłku, czegoś, co bezpowrotnie odchodzi, mieszkańcy Camelotu błądzą i grzeszą, a Graal miast wybawieniem okazuje się dla nich przekleństwem. Wraz ze śmiercią Artura kończy się pewna epoka, skrywana nieubłaganie za mistycznymi mgłami Avalonu. Ostatecznie jednak istnieje wciąż nadzieja na odrodzenie. W końcu wedle ludowych podań, któregoś dnia Artur powróci z Wyspy Jabłoni. Autorka wykorzystała w Prawdziwej historii złożoną barwę legendy, której bohaterom nieobcy "śmieszność, błąd i grzech", a snując swój "tajemniczy, piękny i groźny sen o miłości i śmierci" napisała coś pięknego, niebanalnego, co bez wahania można włączyć w literacki nurt arturiańskich nawiązań.

* fragment z tekstu piosenki Avalon Wyspa Mgieł zespołu Legion.