Coffe & Book

Coffe & Book

sobota, 20 września 2014

"Kresem oczekiwań jest rozczarowanie..."

Sięgając po "Rekina z parku Yoyogi" Joanny Bator spodziewałam się tekstu o Japonii, który tak jak "Japoński wachlarz" pokazywałby ten kraj z perspektywy autorki, raczej pełen medialnych ciekawostek, niż istotnych faktów, ale za to napisany z uroczą pasją i zaangażowaniem, jakie w moim odczuciu charakteryzowały "Wachlarz". Niestety, rozczarowałam się ogromnie!
To, co otrzymałam to zlepek niepowiązanych osobistych przemyśleń na tematy różne. Japonii tu właściwie niewiele, a jeśli już się pojawia, to jest to głównie Japonia fanów anime i Murakamiego. Anime lubię, za Murakamim nie przepadam, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że "Rekin" jest niespójny, tak jakby teksty zostały dobrane zupełnie przypadkowo; zawiera rozdziały o japońskich samobójcach, cospleyerach, krzywych zębach Japonek, matsuri na cześć penisa i majtkach z automatu. Teksty ograne, opisane i do znudzenia powtarzane niemal w każdym pierwszym lepszym artykule o Japonii. Jaki to dziwny, niesamowity kraj! Świetnie, z pewnością inny, tak samo jak inne będą Włochy, Francja, czy Meksyk, ale te majtki, samobójcy i krzywe zęby już były. Nie dość, że były, to w "Rekinie" są przyczynkiem do naprawdę rażących patosem porównań Polski i Japonii. Zawsze z korzyścią na rzecz Nipponu, jakby w Polsce nie było niczego pozytywnego, za to Japonia była krajem urzeczywistnionego ideału. Niespójność widać głównie w pierwszej części, gdzie Autorka rozpoczyna od jakiegoś japońskiego dziwactwa, by przejść do kompletnie niepowiązanej konkluzji, wysnuć jakieś wzięte z kosmosu wnioski. Raziły mnie uogólnienia, raził pseudonaukowy język książki, raził mnie zaś przede wszystkim nuda, którą - ach, niestety - wieje z każdej stronicy "Rekina". Raziła mnie wreszcie - i to bardzo - powtarzalność, którą widać w kolejnych rozdziałach. Ja rozumiem, że poszczególne teksty zamieszczane były w czasopismach jako felietony, ale można je było chociaż na tyle przeredagować, by nie irytowały nawrotem fraz i objaśnień. Jedyna wzmianka, która faktycznie mnie zainteresowała to temat japońskiej sztuki współczesnej z nurtu neopopu i nazwiska jej uznanych twórców. Poza tym wynudziłam się przy "Rekinie" okropnie i nie zamierzam do tej książki wracać. Aż szkoda, że posiadam egzemplarz prezentowy, z przemiłą dedykacją, inaczej oddałabym tę książkę bez żalu do miejscowej biblioteki. A tak, nie potrafię ^^ Będzie więc stała na mojej półce obok "Japońskiego wachlarza" i innych, mniej lub bardziej udanych książek o tematyce japońskiej, jako jedna z tych najbardziej nietrafionych. No cóż. Błogosławieni, którzy nie oczekują niczego, albowiem nigdy się nie rozczarują, jak to kiedyś napisał Pope.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie nie jestem obiektywna, bo na moje rozczarowanie z całą pewnością wpłynął fakt, że "Rekin" tak bardzo, w każdej warstwie, różni się od "Japońskiego wachlarza", podczas gdy ja spodziewałam się, co najmniej, kontynuacji stylu ^^ Ale jakoś nie mogę dostrzec w tej książce niczego istotnego, niczego, co byłoby warte zadrukowania papieru, na którym została wydana, nawet jeśli to papier ekologiczny ^^

    OdpowiedzUsuń