Leśnym duktem bezszelestnie
Idzie jesień pełna barw
Ma woalkę z mgieł
I z babiego lata tren
W zamyśleniu przechodzi
Zwiewna jak z ognisk dym
Zanim się obejrzałam, lato minęło a z drzew zaczęły spadać
liście. Tempus fugituje sobie niczym olimpijski maratończyk, kompletnie nie dając czasu na
odpoczynek. Od niedzieli mamy astronomiczną jesień! Czy nie cudownie? Kocham tę
porę roku, szczególnie gdy jest złota i ciepła, choć tę zamgloną, deszczową i
melancholijną stronę jesieni też bardzo lubię. Przyznam, że kawa smakuje
wyjątkowo dobrze w taki październikowy wieczór, gdy "o szyby deszcz
dzwoni, deszcz dzwoni jesienny", no i oczywiście pod ręką znajduje się
jakaś sympatyczna lektura. A propos sympatycznych lektur, czytam właśnie
„Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek”. Powieść
epistolarna, ta forma jest mi bliska (choć nie zawsze tak było), jak dotąd
udało mi się przeczytać kilka listów i początek jest więcej niż zachęcający. Przyznam, że z miejsca urzekł mnie następujący cytat: nie ma dla mnie milszego zajęcia
niż buszowanie w księgarniach. Od lat tam chodzę i zawsze wyszperam książkę,
której szukam - oraz trzy inne, o których nie miałam pojęcia, że chcę je nabyć.
Jakie to prawdziwe...
PS. Te kasztany na zdjęciu to plon mojego wczorajszego wrześniowego spaceru. Udało mi się ubiec przedszkolaki i uzbierać cały koszyk! ^^
PS. Te kasztany na zdjęciu to plon mojego wczorajszego wrześniowego spaceru. Udało mi się ubiec przedszkolaki i uzbierać cały koszyk! ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz